Ja byłem, bo koledzy chodzili, żeby poznawać dupeczki. Byłem bardzo niechętny. Przykładałem się jednak. Nie uważałem się za przystojnego. Nikt nie miał stałych partnerów, trzeba było się zmieniać co chwila, żeby umieć tańczyć z każdym. Nie wybrzydzałem w partnerkach a bywały bardzo różne, grube, chude, wysokie, niskie, urodziwe i te mniej, sztywne kłody i miękkie jak plastelina.
Szybko zauważyłem że koledzy, którzy polowali na te ładne dziewczyny są unikani, a za to do mnie same podchodziły żeby uprzedzić konkurencję - w tym te ładne, ale nie wybrzydzałem i dalej tańczyłem z każdym (czasem było więcej facetów).
Było to ciekawe doświadczenie, bo mimo że nie umiałam rozmawiać z nimi, zwłaszcza z tymi ładniejszymi, to nauczyłem się automatycznie je dominować w tańcu a one mi ulegały. Koledzy mnie podziwiali i pytali jak to robię że one rywalizują o to żeby ze mną tańczyć. Nie byłem jakoś super dobry ale się przykładałem. Na tyle, że wygrałem konkurs tańca zorganizowany przez ten kurs.
Nie kontynuowałem kursu w kolejnym semestrze, ale chadzałem na integracje i imprezy z tymi ludźmi. Koledzy cały czas podrywali bezskutecznie, ja zaprosiłem na ten kurs koleżankę która mi wpadła w oko. Z nią o dziwo nie potrafiłem tańczyć bo miałem inne nastawienie w głowie.
Do tej pory nie uważam że umiem tańczyć. Ta koleżanka jest moją żoną, nie chodzimy na imprezy bo tego nie lubię. A na weselach dała mi ultimatum, że muszę ci najmniej w %50 procentach z nią tańczyć bo jest zazdrosna.
Kurs polecam się z zupełnie innych powodów niż wydać większość oczekuje :) Jest to wyjście do ludzi i nauka, że nie szata zdobi człowieka i nie warto oceniać po pozorach a ludzie mają mnóstwo ukrytych wartości.
Tak, sformułowanie adekwatne do kolegów opisywanych przez subOPa. Przez cały ten koment opisywane jest zachowanie, gdzie cała motywacja to rwanie atrakcyjnych kobiet, i tak właśnie tacy faceci myślą o kobietach, że to są dupeczki do rwania.
Nie do końca rozumiem yikes tutaj, bo to tak jak słuchać kogoś krytykującego, że wujo przy stole ma tylko żarty na poziomie "hehe, cycunie i ruchanie!" i mieć pretensje do opisującego że użył słów "cycunie" i "ruchanie". Tak to jest ordynarne w tym kontekście i jednocześnie w 100% pasuje do opisu wuja, mówienie w ten sposób o wuju nie oznacza automatycznej aprobaty takiego wachlarza żartów.
Zwłaszcza, że subOP użył tego raz żeby opisać kolegów, i z całości posta nie wynika żeby sam miał kobiety za "dupeczki".
Jak zupełnie nie zrozumiałem twojego komenta to sorry.
Byłeś na jednym kursie czy próbowałeś w innym terminie/szkole? Szczerze mnie to ciekawi, bo sam myślę że spokojnie poprowadziłem ze 100 takich grup z czego moze w co 5 była przewaga panów (i w większości minimalna).
A sorry, rzeczywiście napisałeś.
To dokładnie moje style i szczerze przez lata rzadko kiedy przewaga panów na zajęciach się zdarzała, ale może to też kwestia miejsca (miasta).
To że instruktor tańczy jako partnerka to normalne, mi też się zdarza. A zajęcia w parach zawsze przez parę instruktorów powinny być prowadzone...
Trzeba zrozumieć, ze taki taniec to nie tinder ani speed dancing, można z niego wyciągnąć korzyści jak rzeczywiście chce sie go nauczyć + poznać innych ludzi. Daje dużo pewności siebie i dobrej zabawy, a jak chce sie kogoś poznać na lata to od tego są imprezy, no ale tam trzeba już umieć tańczyć.
10
u/Express-Solution372 Jun 18 '25
Czy ktoś serio był na kursie tańca i mi powie jak tam było? I czy znalazł magicznie dziewczynę?