Najbardziej w wątkach na temat tańca zasmuca to, jak ogromna liczba mężczyzn w nich jakoś z góry zakłada, że nauka tej umiejętności, która w zasadzie jest hybrydą sportu i sztuki (w różnych proporcjach, zależnie od stylu), to dla nich coś jakby... nietypowego? Tymczasem jest to bardzo efektywne wykorzystanie czasu, bo masz w pakiecie skondensowane mnóstwo fajnych rzeczy:
- Dużo ruchu
Ćwiczenie prawidłowej postawy
Słuchanie muzyki i poprawa wyczucia rytmu
Dużo stylów do wyboru
"Runner's high" - tylko dużo lepsze, po dobrym tańcu czujesz się jak na haju
Ciągłe poznawanie nowych ludzi na imprezach, szkoleniach, wyjazdach
Zawody dla tych, którzy lubią współzawodnictwo
Motywacja do dbania o dobry wygląd
Dodatkowy temat do rozmowy (jak z każdym w sumie hobby)
Pewność siebie na imprezach tanecznych - kiedy parkiet staje się ulubionym miejscem
I tak, jeśli fajnie tańczysz, to w ogóle odpadają jakieś takie sprawy typu zagadywanie dziewczyn itp., bo na imprezach same podchodzą i zaczynają rozmowę, chcą razem zatańczyć. Jeśli jest jakaś chemia, to wszystko leci samo, w przeciwieństwie do codziennego życia, gdzie jako mężczyzna musisz wszystko robić pierwszy. Tylko że nie dzieje się to na 1. zajęciach ale po dłuższym czasie nauki. Jak czytam wypowiedzi typu "kiedyś raz poszedłem na zajęcia, ale było więcej facetów, więc przestałem" to się coś we mnie gotuje. Brak minimum cierpliwości do zaangażowania się w jakąś nową aktywność.
8
u/Versaill Jun 18 '25 edited Jun 19 '25
Najbardziej w wątkach na temat tańca zasmuca to, jak ogromna liczba mężczyzn w nich jakoś z góry zakłada, że nauka tej umiejętności, która w zasadzie jest hybrydą sportu i sztuki (w różnych proporcjach, zależnie od stylu), to dla nich coś jakby... nietypowego? Tymczasem jest to bardzo efektywne wykorzystanie czasu, bo masz w pakiecie skondensowane mnóstwo fajnych rzeczy:
- Dużo ruchu