Powiem tyle, że they/them w wersji polskiej (czyli określanie siebie ono czy nawet onu) nie działa a po prostu brzmi komicznie, albo nawet dziecinnie - osoba, która siebie tak określa nie jest widziana przeze mnie poważnie. Szczera opinia z mojej strony.
Nie, bo "wyszło" nie odnosi się do osoby mówiącej, która jest w pierwsze osobie liczby pojedynczej rodzaju nijakiego, tylko do zdarzenia, które jest w trzeciej osobie liczby pojedynczej rodzaju nijakiego.
Być może, ale zakładałem, że pewnie znajdą się osoby, które zrozumieją go jako żart z form, jakimi posługuje się osoba, która napisała tweeta - więc postanowiłem uwolnić swojego wewnętrznego nerda z czeluści Tartaru, żeby siał spustoszenie (tak pół-żartem)
Nie, chyba po prostu mówi o sobie w trzeciej osobie. Na razie polskojęzyczna społeczność niebinarne eksperymentuje z tym tematem. Większość rzeczywiście ostatnio po prostu usuwa rodzaju nijakiego, więc tak, jak mówisz. Też jest pomysł ono/jeno, bo jego brzmi jak r. męski.
Generalnie to przydałoby się takie określenie w naszym języku. Już nawet nie mówiąc o osobach, które się nie identyfikują z płcią, ale dosyć powszechne jest, że jeśli nie znamy płci odbiorcy to albo się używa męskich do wszystkich albo się pisze jakieś dziwne "eś/aś".
Chyba u nas traktowało się do niedawna zaimek "on" oraz końcówki "-eś, -em" jako takie uniwersalne określenie do każdego niezależnie od płci w takich kontekstach. Potem się jednak chciało być bardziej "inkluzywnym" no i mamy to.
Można też mówić “ona, osoba”. Szkoda, że nie mamy lepszej, bardziej czytelnej formy, ale taka uroda języka, że płeć gramatyczna nie musi być tożsama z płcią osoby
Mój patent na zachowanie neutralności płciowej to pisanie tekstu tak aby nie użyć formy płciowej w stosunku do siebie. Był taki okres, gdy była taka moja potrzeba tak się wyrażać właśnie.
No właśnie problem w tym, że nie mamy niczego. Problem ze znalezieniem neutralnego płciowo języka jest od lat, ale żyjemy w kraju w którym na piedestale stawiani są preskryptywiści językowi, którzy wolą się kłócić o to czy pies zdycha czy umiera, zamiast zajmować się problemami które naprawdę dotykają mówiących po polsku
Szczerze to lubię myśleć, że w naszym języku "on" i "ona" są w sumie dosyć abstrakcyjnymi pojęciami, gdy stół określamy mianem "on" a firanka to "ona". Rzeczy płci nie mają, więc ludzie też nie muszą mimo używania takich zaimków.
To mogłoby działać, gdyby płeć gramatyczna była oderwana od płci ludzkiej. Niestety tak nie jest, więc ta abstrakcyjność może być aplikowana co najwyżej do rzeczy nieosobowych
Kwestia przyzwyczajenia. Ale ja pierdzielę, o takie głupoty się musicie przyczepiać ludzi, którzy akurat mają taki język jako ojczysty, a są niebinarni. A właśnie, że mamy szczęście, że mamy rodzaj nijaki i można go dostosować po paru zmianach do osób.
Co to znaczy być akceptowanym w języku? Po za tym, ostatecznie jest niewiele języków, gdzie na prawdę będzie się dało bez żadnych zmian, bo przecież słowa jak matka czy syn są raczej przypisane, nawet gdy brak rodzajów gramatycznych.
Być akceptowalnym w społeczeństwie mówiącym w danym języku. Angielski ma formę neutralną, i co, ludzie i tak się wypinają na osoby o rozmytych płciach.
No język jest po prostu jednym z elementów stojących na drodze o akceptacji płci innych niż binarne. I akurat, w przeciwieństwie do na przykład polskiego dowodu osobistego, polska osoba niebinarna ma kontrolę nad tym, jak mówi w pierwszej osobie. Tak samo ja mam kontrolę nad tym, jak mówię o niej i mogę być życzliwy i używać niestandardowej firmy, choć nie jest to wygodne na początku.
Języki które silnie kojarzą płeć z rodzajem gramatycznym będą potrzebowały chwili zanim znormalizują formy postpłciowe. Nie ma tu dobrej odpowiedzi, dukaizmy, iksiki, neuratywy czy osobatywy wszystkie będą brzmiały dziwnie. Po jakimś czasie jedna z form przejmie pałeczkę tej najczęściej używanej i powoli się zaczniemy przyzwyczajać
Racja, i ludzie czasem złoszczą się bo autentycznie nie wiedzą co mówić i jak, a takie pisane bajojajo nie pomaga. Ja tam generalnie jak nie wiem, jakiej ktoś jest płci, a na oko to chłop w szpitalu umarł, to pytam: "Przepraszam, jak się do pani, pana zwracać?". I mówię jak mi ktoś powie.
Taka opcja też jest prawdopodobna. Ja osobiście iksiki lubię, ale też mam nadzieję że wymrą.
Dobrze sprawdzają się w języku pisanym, ale kompletnie nie da się ich przenieść na mowę. Jeśli by je przyjąć, to po chwili trzeba by znaleźć inną formę do języka mówionego, a dwie różne formy robiące to samo sprawiłyby jedynie niepotrzebny zamęt.
Póki co i tak jest wolnoamerykanka, więc niech sobie będą póki nie będzie jakiegoś językowego konsensusu
więc niech sobie będą póki nie będzie jakiegoś językowego konsensusu
No nie wiem. Jak dla mnie szkodzą sprawie: są głupie u podstaw (bo jak widzisz działają tylko w piśmie utrudniając każdemu ich używanie) i dodatkowo dorzucają tylko argumentów prawicy przeciwko LGBT. Nawet dla mnie, który jest pro LGBT to idiotyczne i cyrk na kółkach.
Nie wiem czy sama konwersacja ze screena z posta nie jest parodią, ale już się z czymś takim sam spotkałem, więc możliwe, że nie. Niestety.
A niby w jaki sposób, skoro już osoby niebinarne się dowiedziały, że nie muszą być kobietą albo mężczyzną? Na prawdę dziecinne podejście do rzeczywistości, że śmiesznie brzmi, to nie można. A iksiki są tylko po to, żeby sobie uzupełnić w głowie, a nie ten iks tam czytać.
To niepraktyczna i popsuta forma, która źle wygląda, której nie da się czytać i która dla wielu ludzi jest trudna do zrozumienia. Później wychodzi taki jeden z drugim do pospolitych Grażyn/Januszów, pisze szyfrem z iksów, canceluje każdego kto nie rozumie tego bełkotu, a później się dziwi, że ludzi to wkurwia.
Już lepiej rozpowszechniać jakieś "Wy/Wam" niż taki pierdolnik robić.
Dlaczego? Język żyje i cały czas dostosowuje się do świata. Angielski na dobrą sprawę już całkowicie przyjął formy postpłciowe jako they/them, ale u nich było łatwiej (singular they istniało już setki lat temu + mały nacisk na płeć przy rzeczowinikach)
Nie porównywałbym angielskiego, gdzie w żaden sposób nie da się wykminić rodzaju z reszty zdania bez zaimków, z polskim, gdzie w żaden sposób nie idzie go usunąć.
No, rzeczywiście. Jakbym dał Ci kamyk mówiąc "give it to an actress" to Nick Cage i Maryl Streep mieliby równe szanse na dostanie kamyka, nie wykminiłbyś.
W polskim usunięcie rodzaju jest trudne, dlatego potrzebujemy jakiegoś konsensusu, bo póki co mamy wolnoamerykankę i każdy robi co chce, przez co trudniej się dogadać
Akurat wybrałeś. Gdyby było nauczycielami, pisarzami, pilotami i 99% innych zawodów? A mi i tak bardziej chodziło o coś w stylu "I went to the cinema with a friend". Nie wiemy ani jakiego rodzaju jest podmiot ani dopełnienie. W polskim to jest niemożliwe.
Zastanawiałem się kiedyś nad tym konceptem i doszedłem do wniosku że powód dlaczego język się nie "dostosuje" jest taki że jest to kwestia zbyt niszowa. Mamy co roku nowe słowa które chwilę błyszczą w "młodzieżowym słowie roku" ale ponieważ nikt ich potem nie używa bo brzmią głupio to jakiś czas później zanikają. Ta mowa z bezosobową formą pojawia się tylko w małych niszach w internecie, nie oczekiwałbym że zatoczy jakieś wielkie kręgi w normalnym świecie
Różnicą jest to, że te słowa są brane z dupy, używane jako memy i szybko znikają, bo nie ma potrzeby ich używać. Z formami postpłciowymi jednak tak nie jest. Są niszowe, używane przez garstkę społeczeństwa (a z normalizacją tego zjawiska przez ludzi ich otaczających - garstka staje się większa) i prędko nie przestaną mieć potrzeby ich używać.
Do słowa roku są jednak podobne w jednym względzie - często są brane z dupy. Każdy pisze jak chce, co chce i wszystkie formy są równie poprawne (bądź też niepoprawne). Ujednolicenie jakiejś formy tak, żeby obejmowała większą część tej garstki i została przez nią zaakceptowana rozwiązałoby ten problem i pomogło z rozwojem języka
Bo to chwilowa moda, popularna wśród wąskiej części uprzywilejowanej, zbuntowanej młodzieży, ktora umrze wraz z końcem obecnego cyklu filozoficzno-spolecznego, a nie żaden przełom w postrzeganiu człowieka
I przez tysiące lat rozwoju polskiego języka nie udało się go dostosować pod te osoby, nie widzę powodu, przez który teraz miałoby być inaczej.
Ale żeby to zrozumieć, trzeba mieć trochę szersze horyzonty, których Tobie najwyraźniej brakuje. Inaczej nie zakladałobyś z miejsca, że przeszkadzają mi osoby niebinarne. Sam byłem przez ponad dekadę missgenderowany z powodu długich włosów, a zmieniło się to dopiero po wyhodowaniu ładnej brody. I wiesz co? Nie robiłem z siebie ofiary, po prostu miałem to w dupie. Umiejętność mienia wyjebane w to co myślą o Tobie inni to podstawa przetrwania.
"trzeba miec troche szerze horyzonty" pisze chlop ktory nie moze pojac ze niektorzy ludzie chca uzywac nietypowych koncowek czasownikow i jedzie najbardziej oklepanym stereotypem o tym ze niebinarnosc to "chwilowa moda", mocne
Jednej osobie niebinarnej to nie przeszkadza, a innej przypomina, że społeczeństwo wymusza na niej bycie albo kobietą albo mężczyzną. Jeśli któraś z nich czyta tą sekcję komentarzy, to niech wie, że jako osobie cis jest mi strasznie wstyd.
Jest fundamentalna różnica między tożsamością seksualną, a płciową. Pierwsza wynika z uwarunkowań psychologiczno-biologicznych, druga z psychologiczno-kulturowych. Osób w różnych spektrach seksualności było stosunkowo prawdopodobnie tyle samo na przestrzeni wieków, osób mające problem z określeniem swojej tożsamości płciowej pojawiło się dużo dopiero na przestrzeni ostatnich kilku lat i praktycznie tylko w ogólnopojętym świecie "zachodnim"
Bzdura, two-spirit na przykład istniało w Ameryce. A to, że na przestrzeni ostatnich lat na zachodzie ludzie niebinarni zaczęli się nomen omen budzić to tylko na plus, a wy ich chcecie siłą zawrócić do życia w sprzeczności ze sobą.
Rzeczywiście często brzmi dziwnie, bo ludzie nie są z nim oswojeni, ale ja osobiście je lubię, bo bardzo naturalnie wynika z polskiego.
W polskim języku rodzaj nijaki już był i tworzenie pierwszej osoby samogłoską o do tego nawiązuje. Język wykorzystuje istniejące zasoby i dostosowuje się do potrzeb - fajna sprawa.
Wyłącznie przez umowę społeczną. O to chodzi ludziom używających tych form - by ją zmienić. Formy nijakie wynikają intuicyjnie z języka i powinny też zostać zaadoptowane w kontektach gdzie nie zna się płci odbiorcy zamiast jej/jegowania
Osobiście mam dość już tej postawy, zwłaszcza w grupach queerowych, gdzie jak coś cię dziwi, nie rozumiesz ale po prostu ci się nie podoba, to masz się nie odzywać. Idiotyczne podejście, które potem prowadzi do wewnętrznych napięć.
Mówię temu podejściu nie. Wolę by ludzie wiedzieli, jak mogą być postrzegani i tyle (oczywiście z zachowaniem kultury osobistej) a nie udawać, że wszystko jest piękne i cudowne.
Ale ty nie wyrażasz tego że coś cię dziwi czy nie rozumiesz, w twoim przekazie jest wyraźna nuta pasywnej agresji więc nie dziw się że ludzie będą automatycznie podchodzić do takich wyrażeń jako nieszczerych a później hurr Durr lewaki niemiłe
Pasywna agresja pochodzi z tego, że wiem, że przyjdą osoby, które są bardzo przyzwyczajone do tego, że każdy się "zamyka" by być miłym i zaraz sypną chamskim komentarzem "bo jak to śmiesz takie coś mówić?". Też wynika to z moich osobistych doświadczeń z takimi osobami i mam ich szczerze dość i ich wchodzenia mi na głowę i głowę innych.
Jeżeli poprzez zamykanie by być miłym masz na myśli mówienie na nie tak jak tego chcą to w pełni zasługujesz na pushback, jak nie i to faktycznie są jakieś odklejeńce które przenoszą Twittera poza niego to przepraszam. Ale ogólnie to tylko twój dysonans poznawczy do neuratywów (który nie jest niczym złym jeżeli nie jest się w związku z tym dupkiem)
Jeśli ktoś chce by się tak do niego zwracać, to owszem, zrobię to, ale nie będę mieć ochoty na dłuższą znajomość z taką osobą z uwagi na takie w sumie gimnastykowanie się językowe tylko dla niej, więc będzie to raczej krótka interakcja. Wychodzi na plus i dla takiej osoby i dla mnie. Taka osoba znajdzie kogoś, dla kogo to jest bardziej komfortowe albo dużo głębiej siedzi w takim środowisku by zaspokoić jej potrzebę zwracania się w taki unikalny w sumie sposób. A ja po prostu pójdę swoją drogą.
Nie napisałeś że coś cię dziwi, tylko że to głupie. Jak na kogoś kto jest tak wyczulony na to co brzmi a co nie brzmi głupio to piszesz dość głupio, skoro nie umiesz się za pierwszym razem precyzyjnie wyrazić
322
u/Prestigious-Long666 12d ago
Powiem tyle, że they/them w wersji polskiej (czyli określanie siebie ono czy nawet onu) nie działa a po prostu brzmi komicznie, albo nawet dziecinnie - osoba, która siebie tak określa nie jest widziana przeze mnie poważnie. Szczera opinia z mojej strony.